piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się skończyć rozdział.
Teraz kilka słów technicznych. Jak widać udało mi się w końcu zmienić wygląd bloga. Piszcie w komentarzach jak wam się podoba. Drugą rzeczą jest to że przeniosłam historię na 6 rok ponieważ 5 dość kiepsko mi się kojarzy. Więc jak by ktoś miał pytanie odnośnie tego to uprzedzam że jesteśmy na 6 roku. Następną sprawą jest że zamieniłam Mary na Tię. Jakoś tak bardziej mi to podchodzi.
Aha i jeszcze ostatnia sprawa jak ktoś chce być informowanym o nowych notkach to niech napisze w komentarzu pod tym postem.
No i to by chyba było na tyle ze spraw organizacyjnych, więc czytajcie i komentujcie.
Dzisiejsza notka jest dedykowana Moony. Dziękuję ci za wspaniałą lekturę twojego bloga i to chyba dzięki tej historii wzięłam się i wreszcie napisałam kolejny rozdział.
Miłego czytania :D





Po wyjściu Dorcas i Huncwotów zrobiło się bardzo cicho. Większość uczniów udała się już do swoich dormitoriów, więc nieliczni tylko zostali w pokoju wspólnym Gryfindoru. Lily brakowało przez całe wakacje tej atmosfery, która wypełniała cały zamek kiedy się w nim przebywało.

Siedzenie w jednym domu z Petunią nie napawało jej szczęściem. Wciąż nazywała ją dziwolągiem i choć starała się na to nie reagować, słuchanie tego samego przez dwa miesiące nie jest zbyt przyjemne. Oczywiście cieszyła się, że mogła spędzić trochę czasu z rodzicami, ale to nie było to samo co przebywanie w tym wspaniałym zamku.

Ci wszyscy ludzie, od których biła magiczna aura, którą Lily potrafiła zobaczyć to niesamowite doświadczenie. Stęskniła się również za swoimi przyjaciółkami Dorcas i Tią. Nawet za Huncwotami, bo już przyzwyczaiła się do ich towarzystwa przez ostatnie kilka lat i nawet trochę tęskniła za ich kawałami do czego się oczywiście nie przyzna. Siedziała teraz z Tią na kanapie przed kominkiem i obserwowała języki ognia tańczące po kawałkach drewna.

Tia natomiast przyglądała jej się z uwagą. Bardzo chciała się dowiedzieć co się stało z jej rudą przyjaciółką podczas podróży do Hogwartu. Kiedy z Jamesem wrócili do przedziału w nie najlepszych humorach. Ale niestety musiała poczekać z tą rozmową. Wiedziała, że Lily musi sama chcieć im wszystko opowiedzieć, a ona nie ma zamiaru do niczego jej zmuszać. Nie mogła dłużej siedzieć bezczynnie, więc wstała i mruknęła tylko, że idzie spać i odeszła. Miała już tylko ochotę na zimny prysznic i udanie się do ciepłego łóżka. Gdy doszła do drzwi dormitorium zawahała się, ale weszła po cichu. Dobrze, że tak zrobiła bo Dorcas już spała w swoim łóżku, a dziewczyna wiedziała, że przyjaciółka ma bardzo wyczulone zmysły nawet kiedy śpi, więc zbyt głośne otwarcie drzwi mogło ją obudzić. Ruszyła do swojego kufra i stwierdziła, że rozpakuje się rano więc wyciągnęła tylko pidżamę, ręcznik i kosmetyczkę, a ruszając do łazienki przestała zawracać sobie głowę codziennymi sprawami.

Następnego dnia w dormitorium Huncwotów najszybciej obudził się jak zwykle Remus i od razu udał się do łazienki, bo wiedział że jeżeli teraz tego nie uczyni to później nie będzie miał jak dostać się do niej z powodu dwóch rozczochrańców, którzy i tak będą się o nią bili. Korzystając z tak wczesnej pory po wykonaniu porannych czynności wziął pierwszą lepszą książkę i ruszył do pokoju wspólnego. Nie zdziwiło go to że nikogo w nim nie było, ponieważ śniadanie rozpoczynało się o 7:30 a była dopiero 6:45 miał więc jeszcze prawie godzinę na czytanie. No nie zupełnie bo znając tych śpiochów będzie musiał koło 15 po 7 iść ich obudzić, bo inaczej nie zdążą się ogarnąć przed śniadaniem. I z tymi myślami zatopił się w lekturze.


Nie zwrócił nawet uwagi na to, że koło 7 na duł zeszła płomienno włosa dziewczyna, która zdziwiła się na jego widok, lecz zaraz potem ruszyła w jego stronę z uśmiechem na ustach.
- Witaj Remusie - powiedziała i usiadła w fotelu naprzeciwko chłopaka. Ten drgną i spojrzał zdezorientowany na nią, lecz gdy poznał kto przed nim usiadł, również się uśmiechną.
- Cześć Lily, co cię sprowadza do naszego pokoju wspólnego o tak wczesnej porze?
- Zapewne to samo co ciebie. Dziewczyny zaraz rozpoczną bitwę o łazienkę, a ja nie mam zamiaru spóźnić się przez nie na śniadanie i być głodną na pierwszych zajęciach.
- Mam dokładnie ten sam powód co ty, ale ja będę musiał jeszcze pójść i ich obudzić bo sami o tak wczesnej porze nie zwleką się z łóżek. A poza tym chciałem tu posiedzieć i w CISZY poczytać książkę- powiedział akcentując to jedno słowo co wywołało śmiech u dziewczyny.
- Tak z tym się zgodzę – powiedziała rozbawiona, patrząc jak Lupin zamyka książkę i spogląda na nią.
- Jak ci minęły wakacje – spytała.
- Całkiem nieźle, choć podejrzewam, że lepiej niż u ciebie skoro musiałaś znosić swoją siostrę – i uśmiechną się porozumiewawczo.
- O tak. Nawet nie wiesz jak trudno jest z nią wytrzymać przez jeden dzień, a co dopiero dwa miesiące. To był istny koszmar co dziennie słyszeć te same przykre słowa z ust mojej jedynej siostry. – a mówiąc to mina jej zrzedła.
- Ojej, Lily naprawdę cię przepraszam, nie powinienem poruszać tego tematu wiem, że jest dla ciebie bolesny, wybacz – i spojrzał niepewnie na rudowłosą.
- Nie ma sprawy Remusie a teraz chyba czas na wielką pobudkę szóstego roku gotowy? – spytała, a widząc, że na jego twarzy zagościł uśmiech wstała i ruszyła na górę żeby obudzić pozostałe współlokatorki. Remus uśmiechną się do siebie widząc z jakim zapałem dziewczyna wchodzi po schodach sam również ruszył na górę, żeby wywołać codzienną bitwę.
Gdy tylko wszedł do dormitorium spostrzegł tylko Petera wychodzącego z łazienki.
- Cześć Glizdku jak się spało? Gotowy na wojnę? – a Glizdek jak tylko usłyszał słowo wojna schował się szybko pod łóżkiem mając nadzieję na ominięcie ostrzału. Remus natomiast  wyciągną różdżkę z kieszeni i celując w łóżko Jamesa krzyknął: Levicorpus! A następnie wycelował różdżkę w stronę Syriusza i krzyknął: Aquamenti! Po chwili w pokoju słychać było krzyki Łapy i Rogacza których wyrwano nagle z głębokiego snu. Od razu dało Się słyszeć wiązankę pięknych przekleństw wypowiedzianych w bliżej nieokreślonym kierunku. Remus, żeby zaradzić następnemu potokowi słów z ust Jamesa szepnął: Liberacorpus, co poskutkowało tym, że chłopak spadł z powrotem na podłogę. Po około minucie Remus wybiegł z dormitorium w obawie, że dostanie czymś w głowę podczas walki o łazienkę, zbiegł po spiralnych schodach i usiadł powrotem na kanapie kładąc torbę pod nogami. I właśnie w tej chwili usłyszał krzyki z damskiego dormitorium i zaraz potem ujrzał zbiegającą po schodach Lily z nie dopiętą szatą i torbą zwisającą na łokciu.

- No widzę, że u ciebie też już wszystkie wstały – powiedział z uśmiechem i dodał – To co idziemy na śniadanie, bo wiesz wolałbym zjeźdź coś nim będziemy musieli rozdać plany lekcji młodszym klasom.
- Tak to będzie chyba dobry pomysł, zważywszy na to, że gdybyśmy mieli na nich czekać – i tu spojrzała wymownie w górę – to na pewno nie zdążylibyśmy nic zjeść - i po tych słowach ruszyli do Wielkiej Sali.

 Po około pół godzinie zeszli pozostali.
- Ale się denerwuję przed zajęciami zaawansowanymi z Transmutacji, McGonagall na pewno da nam w kość, żebyśmy dobrze wykuli materiał do OWTM - ów. A co wy o tym myślicie? – spytała Tia.
- Nie bój się na pewno nie będzie tak źle jak myślisz, choć na pewno każdy nauczyciel na początku lekcji zacznie o nich mówić. To takie nudne, przecież my wiemy, że trzeba się do nich uczyć, ale mamy jeszcze dwa lata więc nie przesadzajmy. – powiedział Remus i spojrzał na profesorkę idącą w ich stronę.
- Oho zaraz się dowiemy jaki wycisk nas czeka w tym roku. Podobno po sumach jest jeszcze gorzej niż przed. – powiedziała Lily i podniosła się z miejsca.
 – Dzień dobry pani profesor, czy już mamy rozdać plany lekcji?
- Jeszcze nie najpierw ja rozdaje plany szóstym klasom, dopiero później pani i pan Lupin rozdacie plany klasom młodszym, a ja udam się do siódmego rocznika.
- Dobrze pani profesor.
- A teraz przejdźmy do rozdania wam planów zajęć. No panna Evans. Tutaj nie będzie problemu. Może pani spokojnie kontynuować wszystkie przedmioty.
         Na tą wiadomość Lily uśmiechnęła się promiennie. Teraz przyszła pora na Syriusza.
- Panie Black u pana wygląda to trochę gorzej nie zaliczył pan Wróżbiarstwa i Historii Magii, ale jestem zadowolona z pańskiego stopnia z Transmutacji Powyżej Oczekiwań bardzo dobrze, więc może pan kontynuować wszystko oprócz tych dwóch przedmiotów. Panno Goodenberg ciebie tyczy się to samo co pana Blacka, podobnie jak w przypadku pana Pottera i panny Meadows. - na tą wiadomość wyżej wymienieni odetchnęli z ulgą.  - - Co do pana Pettigrew to sprawa jest gorsza. Niestety nie mogę pana dopuścić do owótemu z transmutacji i eliksirów też pan nie zaliczył. A prócz tego morze pan dalej uczęszczać na Wróżbiarstwo i Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. Natomiast pan Lupin morze uczęszczać na wszystkie wybrane zajęcia razem z panią Evans. A teraz proszę. To są plany klas pierwszych, drugich, trzecich, czwartych, i piątych. Tylko proszę nie pomylić roczników i nie dać pierwszym klasom planów z trzeciego roku. I odeszła.
- Choć Remusie bo rzeczywiście szczególnie pierwsza klasa morze się spóźnić. -  I biorąc plany dla klas pierwszych i drugich, ruszyła na początek stołu, a Lunatyk biorąc resztę poszedł w drugą stronę.

         Po piętnastu minutach wrócili i właśnie w tym momencie zaczęli się schodzić uczniowie którzy byli wczoraj w korytarzu zaatakowanym przez Huncwotów. Wszyscy mieli na twarzach i rękach zielone plamy. Gdy tylko zauważyli Huncwotów w ich oczach widać było chęć mordu, więc cała siódemka szybko wyszła z wielkiej Sali.
- Co mamy dzisiaj jako pierwsze Lily? – spytała Dorcas grzebiąc ręką w torbie próbując znaleźć plan jednak dała sobie spokój widząc że ruda już trzyma swój w ręce.
- Ja dzisiaj zaczynamy od Numerologii, później 2 godziny Eliksirów, Historia Magii i OPCM. Więc wy macie okienko po 4 lekcji.
- Super nie trzeba będzie się z niczego zrywać żeby pójść polatać, nie James. – powiedział Łapa szczerząc zęby do Rogacza.
- Jeszcze się lekcje nie zaczęły a wy już myślicie jak się z nich zerwać! – krzyknęła Lily wyprowadzona tym stwierdzeniem z równowagi. – Jeszcze zobaczymy jak będziecie błagać mnie lub Remusa żebyśmy napisali wam jakieś wypracowania. Te wolne godziny będą wam potrzebne do odrabiania prac domowych a nie do gry w Quidditcha. – powiedziała już trochę bardziej spokojna widząc wystraszone miny chłopców.
- Lily nie możesz nam tego zrobić. Przecież wiesz że Remus sam sobie nie poradzi  ze wszystkimi naszymi pracami. Proszę Ruda nie bądź taka. Nie zostawiaj nas samych z tym wszystkim.
- Zastanowię się. A teraz chodźmy na lekcję.


Po lekcjach usiedli wszyscy przed kominkiem z naręczem książek przyniesionych przez dziewczyny z biblioteki. Po dzisiejszych zajęciach mieli już do napisania Wypracowanie z Numerologii, Eliksirów, a Lily i Remus jeszcze z Historii Magii. Na szczęście pani McCartney nic im nie zadała choć zaznaczyła że to tylko jeden raz im się upiekło, więc następnym razem również z tego przedmiotu będą mieć górę prac domowych, ponieważ pani profesor uznała, że ich wiedza jest zbyt niska jak na ich wiek więc część materiału będą musieli przerobić sami. Glizdek miał natomiast napisać opis jednorożców i w jakich częściach świata można je spotkać oraz prowadzić dziennik snów. Oczywiście opiekę zrobił z pomocą Remusa, ale dziennik musiał uzupełnić sam.

         Po około dwóch godzinach pracy wreszcie uporali się ze wszystkim, a Lily była pod wrażeniem, że wszyscy wytrzymali, choć Łapę i Rogacza kilka razy trzeba było budzić.
- To co dziewczyny w nagrodę za ciężką pracę robimy sobie babski wieczór. Co wy na to?
- To świetny pomysł. Wreszcie będę mogła wyrzucić z głowy te dziwne znaki – powiedziała Dor wstając z uśmiechem na ustach. Pozostałe dziewczyny też się podniosły i skierowały w stronę ich dormitorium.
        


         Lily już wiedziała, że zostanie szczegółowo wypytana o zajście w pociągu.

niedziela, 16 czerwca 2013

Sowia poczta.

Przepraszam za tak długą nieobecność ale koniec roku szkolnego dał mi się mocno we znaki. Także następny rozdział powinien pojawić się na początku lipca już na moje szczęście więc co mogę robić w wakacje jak nie pisać dla was kolejnego rozdziału żeby nadrobić tyle czasu. Życzę wam dobrych nerwów bo to.już tylko 2 tygodnie szkoły i będą wakacje, więc trzymajcie się magicznie :-*

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 7. Podejrzenia przyjaciół.

Tak tak wiem że długo mnie nie było i za to bardzo przepraszam ale miałam huk roboty w szkole i nie mogłam znaleźć ani chwili żeby coś naskrobać, ale wreszcie jest. Może nie jest jakoś specjalnie długi ale się poprawię bo będę miała trochę wolnego przez majówkę to postaram się wtedy coś dodać. Całuski Sole :*




DORCAS


Dziwnie się czułam. Ciągle czułam na sobie jego spojrzenie. Jego oczy wyrażały zaciekawienie, ale jednocześnie wiedziałam, że się zamyślił i robił to nie świadomie.. Jakaś cząstka mnie pragnęła by moje marzenie wreszcie się spełniło, aby wreszcie spojrzał na mnie w ten sposób, żeby wreszcie mnie zaprosił. Lecz w głębi duszy wiedziałam, że tego nie zrobi. To było tylko moje głupie marzenie, które nie mogło się spełnić. Ale zauważyłam, że coraz częściej na mnie zerka gdy myśli, że nie widzę. Gdy tylko czuję na sobie palące spojrzenie to wiem, że to on. Czasami też na niego patrzę, a gdy on to wyczuje i spogląda na mnie natychmiast odwracam wzrok i się czerwienię. Jednak nie mam odwagi by go zaprosić.


Nagle zobaczyłam, że inni wpatrują się to we mnie to w Blacka. Zrozumiałam, że oni też zwrócili uwagę, że Syriusz się we mnie wpatruje. On chyba też zdał sobie z tego sprawę, bo drgną, wstał z fotela, na którym siedział do tej pory i podszedł do mnie. Świetnie wyglądał w białej koszuli, a niedopite guziki sprawiły, że zrobiło mi się gorąco. Jego mięśnie wyrobione przy grze w quidditcha doskonale było widać przez biały materiał. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a kiedy spojrzałam mu w oczy przyciągały mnie jak magnez. W tym momencie usłyszałam jego głos co sprowadziło mnie trochę na ziemie na tyle żeby zrozumieć co do mnie mówi.

- Dorcas, tak sobie myślę, ty jesteś dobra w eliksirach, więc może byś ze mną coś poćwiczyła – i przybrał uśmiech na twarz, a ja nie mogąc się powstrzymać również się uśmiechnęłam i ciągle to robiąc odpowiedziałam
- Oczywiście. To może po prostu usiądziesz ze mną na eliksirach i będę ci podpowiadać?
- Dobry pomysł. Ok. to ja się już zmywam dobranoc dziewczyny – i po tych słowach odwrócił się na pięcie i straciłam go z oczu gdy znikną na schodach prowadzących do dormitorium chłopców. Pozostali Huncwoci również życzyli nam dobrej nocy i udali się za Syriuszem. Nie mogłam uwierzyć. Będę siedziała z Łapą na eliksirach, morze to nie jest szczyt moich marzeń, ale zawsze od czegoś trzeba zacząć.
- W sumie to ja też już pójdę, jestem zmęczona po podróży, pogadamy jutro – i poszłam z uśmiechem na górę. Weszłam do naszego dormitorium. Było dokładnie takie samo jak co roku, tylko przenosili je zawsze piętro wyżej, więc coraz dłuższy odcinek schodów musiałyśmy pokonywać. Stały tu cztery łóżka (jedno na zapas), piecyk, wielka szafa, i szafki nocne przy każdym łóżku. Poza tym po lewej stronie były drzwi do łazienki.

Szybko wypakowałam zaklęciem moje rzeczy, które natychmiast poukładały się w mojej części szafy. Musiałam pomyśleć w spokoju więc wzięłam kosmetyczkę i piżamę i poszłam do łazienki. Poukładałam swoje rzeczy na mojej półce. Postanowiłam wziąć odprężającą kąpiel, więc nalałam do wanny wody i wlałam różne olejki. Gdy do niej weszłam od razu poczułam dreszcze związane z wysoką temperaturą wody. Po chwili czułam się rozluźniona i zaczęłam rozmyślać o tym co się dzisiaj stało.
Wiem, że to dziwne, ale w Syriuszu jest coś co przyciąga mnie jak magnez. Gdy go widzę wstępuje we mnie jakaś cząstka niego przez którą jestem szczęśliwa. Jeszcze przy żadnym chłopaku nie czułam się tak jak przy nim. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale w nim jest takie coś czego nie mogę określić słowami.  Przy nim czuję się bezpieczniej jak by nic mi nie groziło. Tak o tym też dużo myślę, o tym że żaden czarodziej czy mugol nie są już bezpieczni. Groził nam ten sam człowiek, choć nie wiem czy takiego potwora można nazwać człowiekiem. Żaden człowiek nie był by w stanie dopuścić się, aż takich zbrodni. Nie wiem co się z nami stanie, ale nie jestem pewna czy wszystko się dobrze skończy. No, ale dość tych smętów. Muszę wychodzić bo woda jest już zimna, a nie chcę się przeziębić.      

Po pięciu minutach byłam już gotowa do spania, a że nie było jeszcze żadnej z pozostałych dziewczyn to położyłam się w miękkim łóżku i próbowałam zasnąć.



SYRIUSZ


    
Szedłem schodami do mojego dormitorium, a za mną reszta Huncwotów. Kiedy zobaczyłem drzwi z numerem 5 a, wszedłem bez wahania i machnąłem różdżką na kufer który sam się rozpakował. Reszta zrobiła dokładnie to samo i usiadła na swoich łóżkach lecz zwrócili twarze w moją stronę. Patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, a James zapytał o to co najwyraźniej nurtowało wszystkich trzech, choć Peter nie był, aż tak zdeterminowany  i kiedy Rogacz zaczął mówić od razu sięgną po pasztecika dyniowego.
- Łapo, czy mógłbyś się nam wytłumaczyć z tego co zaszło w pokoju wspólnym, między tobą a Dorcas? – a kiedy nic nie odpowiedziałem dodał – Najpierw te ukradkowe spojrzenia w Wielkiej Sali , a potem wpatrywałeś się w nią przez dobre pięć minut. Syriuszu co się z tobą dzieje. – i ponownie zamilkł czekając na moją odpowiedź.. Co miałem mu powiedzieć, że Dorcas mi się podoba  i chcę z nią spędzić więcej czasu to może się ze mną umówi? O nie na razie nawet James, nie może się dowiedzieć co ja czuję, jak nawet sam nie jestem tego do końca pewny. Nie muszę z tego jakoś wybrnąć, tylko jak.
- Nie rozumiem o co ci chodzi Rogaczu. W Wielkiej Sali pewnie coś źle zauważyłeś bo spoglądałem na tę piękną blondynkę z Ravenclawu. A co do Pokoju wspólnego to wiesz dobrze o tym, że jestem słaby z eliksirów i douczanie się w miłym towarzystwie dziewczyny z którą i tak razem spędzamy dużo czasu chyba nie jest zbrodnią. A patrzyłem na nią bo zastanawiałem się jak ją poprosić o to żeby nie odmówiła, bo wiesz jakie dziewczyny potrafią czasami być. A teraz przepraszam was – powiedziałem uśmiechając się huncwocko – ale to ja zajmuję teraz łazienkę – i nie czekając na ich reakcję ruszyłem do łazienki z piżamą pod pachą. Kiedy drzwi już się za mną zatrzasnęły usłyszałem tylko ciężką pięść Jamesa uderzającą o nie tak, że zadygotały w zawiasach. Nie tracąc czasu podszedłem do lustra w którym zobaczyłem piętnastoletniego czarodzieja, z długimi do ramion czarnymi włosami i równie czarnymi oczami. Tak to właśnie ja ten słynny Casanova łamiący serca niewinnym dziewczynom zakochanym we mnie do szaleństwa. No tak, ale jak ja mogę być z jakąś na dłużej jeśli w głowie mam tylko Dorcas i o innych nie mogę nawet marzyć. Ale mimo tych wszystkich zerwań, mimo tego że wiedzą, że je zostawię to i tak za mną chodzą. Tak naprawdę to jestem ciekawy dlaczego Ale co począć, już nic tego nie zmieni. A pro po nie zmiennego zdania to Rogacz na pewno nie zmieni zdania co do dobijania się d łazienki więc lepiej pójdę się tylko oporządzić i wychodzę, bo nie chcę się mu więcej narażać. I z tą myślą wszedłem pod prysznic. Zimne krople wody uspokoiły mnie, tak że szybko mi przeszła złość za tą dociekliwość ze strony chłopaków. Minęło z  10 minut zanim wyszedłem, a James chyba też trochę ochłoną, bo gdy wyszedłem z łazienki siedział razem z Remusem na jego łóżku i grał w szachy.
- Łazienka wolna – powiedziałem, ruszyłem w stronę mojego łóżka i rzuciłem się na nie. Przez około godzinę nie mogłem zasnąć, więc zacząłem myśleć o Dorcas i to mnie uspokoiło na tyle, że udałem się w objęcia Morfeusza.

sobota, 30 marca 2013

Nowina

Cześć.
Mam nadzieję że ktoś tu wejdzie ale chciałabym was przeprosić że tak długo nie ma nowego rozdziału ale przez ostatnie tygodnie miałam cięgle prace klasowe i sprawdziany, więc nie miałam jak dodać. Tak na prawdę to miałam już z połowę napisanego rozdziału ale komp mi się zwiesił i wszystko straciłam, więc napisałam już to co wtedy ale jeszcze nie zdążyłam wszystkiego.
Poza tym życzę wszystkim WESOŁEGO JAJKA. Wszystkiego najlepszego spełnienia marzeń i wszystkiego czego sobie tylko życzycie.

Pozdrawiam i nowy rozdział już niedługo.

Sole

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 6. Spojrzenia.


Przepraszam nie bijcie to już się nie powtórzy. Tak wiem prawie miesiąc nie dodałam nowego rozdziału, ale miałam strasznie dużo nauki i poprawiania sprawdzianów, co się opłaciło bo mam średnią 5,38 więc mam stypendium z czego się bardzo cieszę.Mam nadzieję, że wam ten semestr też wam dobrze poszedł.

Jako rekompensatę mam dla was długi rozdział. A i Olar mam to co chciałaś w tym rozdziale nie będę pisała tylko z punktu widzenia Lily, ale również Syriusza, wiec mam nadzieję że się ucieszysz. No bez dalszych ceregieli zapraszam na rozdział 6. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



LILY

- Niestety pani profesor nie mam pojęcia. Gdy tu przyszłam, korytarz już był w takim stanie, a w pobliżu nikogo nie było przynajmniej nikogo nie umazanego tą mazią od stóp do głów, także niestety w tej sprawie nie mogę pani pomóc. - łał sama nie wiedziałam, że potrafię tak kłamać. Wolę sama się z nimi rozprawić, a czy poniosą karę z mojej ręki czy z ręki, czy z ręki profesor McGonagall to już nie ma większego znaczenia.
- No cóż w takim razie pójdź jeszcze po panią Selfy i będziesz mogła wrócić do wierzy.
- Dobrze pani profesor – i oddaliłam się w stronę Skrzydła Szpitalnego.

Kiedy zostały mi do pokonania dwa zakręty, poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. W tym momencie zobaczyłam wszystkich Huncwotów ze zdezorientowanymi minami.
- Lily czy ty się na pewno dobrze czujesz? Jesteś pewna że nie zjadłaś trochę tej mazi – zapytał Syriusz przyglądając mi się badawczo.
- Oj Syriuszu, oczywiście, że tak, a czy według ciebie coś nie jest w porządku? – zapytałam słodkim głosem promiennie się uśmiechając. Spojrzałam na Jamesa. Miał dziwną minę. Nie mogłam odgadnąć o czym myśli. Jego oczy były nieprzeniknione, a twarz nie wyrażała nic. Nie miałam jednak więcej czasu, aby próbować zgadnąć o czym rozmyśla Rogacz, ponieważ w uszach rozbrzmiał mi głos Remusa.
- Mniejsza z tym, Lily dzięki że nas nie wsypałaś przed profesor McGonagall.
- Nie ma sprawy, ale zawsze macie u mnie dług do spłacenia, a to się może przydać – i nie chcąc dłużej z nimi rozmawiać obróciłam się na pięcie i ruszyłam do Skrzydła szpitalnego.


SYRIUSZ

Nie wiem co myśleć. Mamy dług u Rudej, który mam nadzieję szybko spłacimy. Nie lubię być od nikogo, nawet w najmniejszym stopniu zależny, a w szczególności od rodziców. A no właśnie. Rodzice. Już na pewno nie będę ich tak nazywał. Właściwie to ciągle zastanawiam się czemu akurat jam musiałem trafić na takich, którzy popierają Voldemorta. Czemu to ja mam koszmarne dzieciństwo. Tak naprawdę to cieszę się, że chodzę do szkoły, a w szczególności że mam nowego brata. Tak, James jest dla mnie jak brat którego nigdy nie miałem, bo Regulusa, nie można za takiego uznać. Ogólnie moje życie zupełnie się zmieniło odkąd poszedłem do Hogwartu i zostałem Huncwotem. Te wszystkie kawały są tylko po to, aby trochę urozmaicić sobie życie no i oczywiście rozruszać Filcha. Tak Filch i to jak nas goni to są niezapomniane momenty dla których mogę poświęcić te kilka punktów czy szlabanów. I tak mam już bogatą kartotekę, więc jedna pozycja więcej czy mniej nie zrobią większej różnicy.

Nagle usłyszałem sum głosów, których nie mogłem rozróżnić. Ocknąłem się z moich rozmyślań i spostrzegłem, że dotarliśmy do Pokoju Wspólnego gdzie była pewnie ponad połowa Gryffindoru. Jedni odrabiali lekcje (te które zostały im z wakacji) przy stolikach zawaleni górą różnych ksiąg, inni grali w Eksplodującego Durnia lub szachy czarodziejów, a reszta po prostu gawędziła zawzięcie. Przy kominku akurat była wolna kanapa i fotele, więc ruszyłem w ich stronę, a reszta poszła za mną.
- No to jak wam minęły wakacje? – spytałem gdy wszyscy się już rozsiedli wygodnie.
- Ja byłam w Egipcie i oglądałam piramidy wybudowane przez czarodziejów w dawnych czasach. To niesamowite jakie rzeczy można robić dzięki magii, nie wiem jak mugole sobie bez niej radzą – powiedziała Tia z uśmiechem i umilkła czekając aż ktoś inny zacznie mówić. Jako następny odezwał się Rogacz.
- Ja tylko byłem w domu z Syriuszem no i oczywiście nad jeziorem nie Łapo – i mrugną do mnie porozumiewawczo.

Tak, nad jeziorem. To było wspaniałe miejsce w środku lasu otoczone skałami. Był tam mały wodospad, a obok piękna łąka z prześlicznymi kwiatami. Wiem zwykle mam inne upodobania, ale to miejsce jest magiczne. Tak,tak tu wszystko jest magiczne, ale to miejsce jest wyjątkowe. Wydaje się, że wszystko tam jest szczęśliwe i żyje w pełnej harmonii, której nikt nie jest w stanie zaburzyć. Chodziliśmy tam niemal codziennie i były to chwile niezapomniane.

W czasie moich rozmyślań swoje przygody już zdążyli opowiedzieć Remus, Lily i Dorcas. Remus był w domu i u swojej rodziny w Londynie, Dorcas była razem z Lily w Hiszpanii, odwiedziły rodzinę czarnowłosej, opalały się i kąpały w turkusowym morzu. To opalanie wyszło im na dobre, bo opalone były na ciemny brąz. Teraz gdy zdjęły szaty szkolne ich białe sukienki mocno kontrastowały z ich ciemną skórą dając świetny efekt. Tak patrząc na Dorcas nie mogłem oderwać od niej wzroku, wyglądała pięknie gdy czarna pukle włosów opadały jej kaskadami na ramiona i plecy sięgając, aż do pasa. Gdy patrzyłem w jej fiołkowe oczy cały świat znikał i zostawała tylko ona. Tylko ona się dla mnie liczyła, mimo tych wszystkich dziewczyn, które miałem zawsze wtedy wyobrażałem sobie ją, że to z nią idę, ją przytulam, ją całuję, ale nie miałem odwagi jej zaprosić. Tak wielki Huncwot i największy Casanova Hogwartu boi się zaprosić dziewczynę na randkę. Ja po prostu nie chcę jej stracić. Tyle pracowałem na naszą przyjaźń, że nie pozwolę by mój niewyparzony język wszystko spieprzył.

Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że od pięciu minut wpatruje się w Dorcas, a wszyscy patrzą na mnie zdumieni i ciekawi co mi się stało. Nie miałem pojęcia jak z tego wybrnąć. I nagle mnie olśniło, czemu nie pomyślałem o tym wcześniej.



CDN.

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział. 6. Spojrzenia

Przepraszam nie bijcie to już się nie powtórzy. Tak wiem prawie miesiąc nie dodałam nowego rozdziału, ale miałam strasznie dużo nauki i poprawiania sprawdzianów, co się opłaciło bo mam średnią 5,38 więc mam stypendium z czego się bardzo cieszę.Mam nadzieję, że wam ten semestr też wam dobrze poszedł.
Jako rekompensatę mam dla was długi rozdział. A i Oral mam to co chciałaś w tym rozdziale nie będę pisała tylko z punktu widzenia Lily, ale również Syriusza i Dorcas wiec mam nadzieję że się ucieszysz. No bez dalszych ceregieli zapraszam na rozdział 6.












poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział. 5. Wybuch.

No dobrze więc po pierwsze, życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego roku i wszystkiego co sobie tylko marzycie. 
Notka z dużym opóźnieniem, ale jest przed końcem roku więc się cieszę. 

Mam nadzieję, że się spodoba :P



             ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy tylko usłyszałam donośny głos Dumbledora, który zakończył Ucztę Powitalną i jednocześnie pozwolił zebranym uczniom udać się do dormitorium, spojrzałam na moje przyjaciółki. Śmiały się z dowcipu, który przed momentem wypowiedział Syriusz. Wydawały się nie zwracać uwagi na sytuację która miała miejsce w pociągu, ale dobrze wiedziałam, że o niej pamiętają. Co roku są doskonała skarbnicą wiedzy jeżeli chodzi o modę i plotki, także wątpię, żeby zapomniały o tym w tak krótkim czasie. Tylko co mam im powiedzieć?


Właśnie takie myśli zaprzątały moją głowę w trakcie drogi do mojego dormitorium, gdy nagle usłyszałam donośny hałas dochodzący z bocznego korytarza. Podbiegłam do rogu gdzie mogłam obserwować co się dzieje. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Cały korytarz pokryty był obrzydliwą, lepką, zieloną mazią, która nie chciała zejść, a tak się składa że było w nim pełno uczniów ze wszystkich czterech domów. Kleista, zielona substancja pokrywała: ściany, podłogę, sufit i wszystko co znajdowało się w zasięgu wzroku, czyli portrety, zbroje i ludzi. To było istne pobojowisko, jakby wybuchła bomba. 


Kiedy zakończyłam ten wywód, który oczywiście mówiłam w myślach właśnie dostrzegłam uchylony portret (nie wiem kogo bo on też był brudny) z za którego wyglądały cztery postacie, które wyglądały dziwnie znajomo. Oczywiście. HUNCWOCI!!! Wyszłam zza rogu korytarza i podeszłam do nich tak, żeby mnie wcześniej nie zauważyli. Wyciągnęłam prawą rękę i chwyciłam  portret, aby nie uciekli i odezwałam się tak głośno, że aż podskoczyli.


- Proszę, proszę. A kogusz my tu mamy. Nasza banda rozrabiaków - powiedziałam jak do małych dzieci, ale nagle mój głos stał się poważniejszy i groźniejszy.
- Co wy sobie myślicie! Jeszcze dobrze nie zaczął się rok szkolny, a wy już robicie takie akcje! Nie wyobrażajcie sobie że jesteście najważniejsi w całej szkole i macie prawo robić co wam się żywnie podoba! O nie! Nie macie takiego prawa! Jesteście dokładnie tacy sami jak wszyscy, tylko próbujecie się wyróżnić robiąc z siebie błaznów. Jeśli chcecie tacy być to proszę bardzo, ale ja nie będę tego tolerować. Co to, to nie. Na to, to bym akurat nie liczyła. - i odwróciłam się na pięcie z zamiarem pójścia do profesor McGonagall i panią Selfy (pielęgniarkę), ale James nagle się ockną i złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i poczułam, że wciągnął mnie do tajnego przejścia. Któryś z nich zamkną portret tak, że teraz zrobiło się strasznie ciemno. Usłyszałam oddalające się kroki trzech osób. No tak, pewnie to James został.

Nagle poczułam się dziwnie. Tak jakby ktoś włączył ogrzewanie w korytarzu. James puścił moją rękę,ale zaczął się do mnie przysuwać, co lekko mnie przeraziło. Zaczęłam się powoli cofać mając nadzieję, że odejdzie. Nadzieja matką głupich. Nagle poczułam zimno ściany, do której właśnie doszłam. Dreszcz który mnie przeszył, tylko się pogłębił gdy poczułam ciepło jego palców na odsłoniętym ramieniu. Jego palce przejechały wzdłuż całej mojej ręki, po której również przebiegły ciarki. Czułam się jak w pułapce, kiedy położył dłonie po obu stronach mojej głowy, a jego oczy bacznie mnie obserwowały. Ten czekoladowy brąz, który przeszywał mnie na wskroś, ale jednocześnie powodował, że nie mogłam od niego odwrócić wzroku. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w jego tęczówki, chociasz mózg podpowiadał mi, że pora uciekać. Jednak moje nogi nie chciały się ruszyć z miejsca. Przywarłam jak najmocniej do zimnej ściany tak, aby był jak najdalej ode mnie.

I właśnie w tej chwili jego głowa zaczęła się przysuwać do mojej. Nasze twarze zaczęły dzielić centymetry. Na moje szczęście nachylił się do mojego ucha. Przez moje ciało przeszedł następny dreszcz gdy tylko poczułam jego oddech na odsłoniętej szyi.
- No proszę, co za spotkanie Evans. Już tak dawno nie rozmawialiśmy. Czego to ode mnie chciałaś gdy do nas podeszłaś? - zapytał z uśmiechem na twarzy czekając na moją reakcję. W tym momencie mój mózg ponownie zaczął pracować na pełnych obrotach. Moja reakcja była natychmiastowa. Odepchnęłam go szybko tak że się zachwiał. Ja w tym czasie miałam czas, aby dobiec do portretu i pchnąć go. W jednej chwili wyskoczyłam z tajnego przejścia i puściłam się biegiem prosto pod gabinet profesor McGonagall. Wiedziałam, że jeżeli udam się w tą stronę to za mną nie pójdzie.

Kiedy tylko tam dotarłam stanęłam na kilka sekund by złapać oddech po szaleńczym biegu i zapukałam. Drzwi otworzyły się dziesięć sekund później i ukazała się w nich profesor McGonagall w szlafroku w szkocką kratę, z groźną miną wypisaną na twarzy.
- Słucham panno Evans? - zapytała.
- Przepraszam, że przeszkadzam pani profesor, ale na parterze, na jednym z korytarzy ktoś podłożył chyba jakąś bombę z czymś lepkim i zielonym. Cały korytarz jest tym pokryty łącznie z uczniami, którzy w nim przebywali. - powiedziałam na jednym oddechu. McGonagall od razu skierowała się na miejsce zdarzenia. Gdy tam doszła Huncwotów już dawno nie było, ale zostało całkowite pobojowisko. Filch już latał po całym korytarzu z mopem, klnąc pod nosem. 
- Panno Evans dziękuję, że mnie pani powiadomiła. Otrzymuje pani 15 punktów dla Gryffindoru, więc teraz możesz iść do swojego dormitorium. Aha panno Evans - krzyknęła po chwili bo zaczęłam się już oddalać.
- Panno Evans czy nie wie pani może kto jest winny tego kawału?

CDN.

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się ...